Kolejnym godnym polecenia miejscem, które udało mi się znaleźć i gdzie spędziliśmy kilka dni w składzie my + dzieci + psy jest CAMPI. Byliśmy tam pod koniec 2014 roku.
Chcieliśmy pojechać na takie małe enogastronomiczne wakacje, a gdzie pod tym względem jest lepiej niż w Umbrii? Szukałam w okolicach Nursji (wł. Norcia) – miasta Św. Benedykta, ale także miasta szynki moim zdaniem lepszej od parmeńskiej (i wielu innych wyrobów mięsnych, za którymi nie przepadam, choć słyną na cale Włochy i ponoć na cały świat).
O Nursji możecie poczytać w różnych miejscach natomiast Campi jest tak niewielkie, że wzmianek o nim po polsku nie widziałam, wiec tutaj napiszę dwa słowa.
Oczywiście zarówno Nursja jak i Campi znajdują się w Parku Narodowym Gór Sybillińskich (Parco nazionale dei Monti Sibillini), podobnie jak opisana wcześniej odległa o około 40 km na północ Pieve Torina. Campi leży na drodze z Nursji do malowniczej doliny Valnerina.
Miasto podzielone jest na dwie części Campi Basso lub Nuovo (Campi Dolne lub Nowe – choć w rzeczywistości ta cześć jest najstarsza) i Campi Alto lub Vecchio (Campi Gorne lub Stare). To drugie – malownicza osada – zamek na zboczu góry, 715m n.p.m. z przepięknym widokiem na tak zwaną dolinę Campi (Valle Campiana). Dziś ta część miasteczka jest najbardziej widowiskowa – doskonale odnowiona zachowała w całości średniowieczny charakter ze swoimi kamiennymi domami, uliczkami i dachami krytymi dachówką. „Centrum” Campi, a zarazem najpiękniejszym tarasem widokowym jest loggia kościoła Św. Andrzeja. Niestety została zniszczona podczas trzęsienia ziemi 30 października 2016roku, mam nadzieję, że niedługo zostanie odbudowana i miasteczko odzyska swój dawny urok. Wnętrza kościoła niestety nie udało mi się zwiedzić, choć nasze mieszkanie znajdowało się właściwie zaraz obok, gdyż jest on zawsze zamknięty chyba tylko z wyjątkiem nabożeństw niedzielnych. Z układu fasady widać, że jest dwunawowy (rzecz charakterystyczna dla świątyń okolic Nursji), a ze strony pro loco (tutaj kilka fajnych zdjęć, także starych) można się dowiedzieć o bogatym wyposażeniu, ale o tym może napiszę, jeśli uda mi się go obejrzeć. Kilka zdjęć z Campi:
Sama kwatera, do której link tutaj to znowu miłe spotkanie z ludźmi z pasją, którzy sami odnawiają i udoskonalają to sugestywne miejsce; akurat podczas naszego pobytu Właściciel pracował nad wygospodarowaniem i urządzeniem dla swoich gości niewielkiego salonu, w którym ma zamiar serwować śniadania. Dotychczas goście mieli do dyspozycji bez dodatkowych opłat tzw. „kosz ze śniadaniem” gdzie można było znaleźć mleko, dżemy, sucharki iin.; to dość wygodne, jeśli zmęczeni podróżą turyści nie maja ochoty pierwszego dnia pędzić do supermarketu. Z naszymi psami nie było żadnego problemu. Właściciel zaproponował nam 2 mieszkania, z których wybraliśmy to położone niżej (nasz Otto czasem grymasi przy wchodzeniu na schody!). Na ulicach Campi Bax i Otto mogli swobodnie biegać bez smyczy gdyż nie było właściwie żywej duszy (nie licząc kotów, uwaga!!!) – większość właścicieli domów przyjeżdża tu tylko na weekend lub urlop, na stale mieszkają dosłownie dwie lub trzy rodziny (mówię o Górnym Campi, czyli Castello di Campi).
Nie zabrakło oczywiście kominka!!!
Swietne miejsce. Zdecydowanie w moim klimacie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Po prostu CUDO! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świetne miejsce, chętnie bym się wybrała
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😃
PolubieniePolubienie
Cześć! Jestem u Ciebie pierwszy raz i bardzo podoba mi się Twój styl opowiadania- jakbyś nam to wszystko pięknie mówił wolnym, spokojnym głosem. Co do Castello di Campi- zapisuję na listę południowych miejsc do zobaczenia! Pozdrowienia
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, pozdrawiam serdecznie!
PolubieniePolubienie
Odwiedziłabym taki zamek, dla tych kotów oczywiście 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😉
PolubieniePolubienie
15 osób i 15 kotów to niezły wynik 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba